Po trochę ponad 3 godzinach gry w ostatnim frejmie na stole została już tylko czarna bila, która miała zadecydować o zwycięstwie Robertsona lub Higginsa. Robertson próbował ją wbijać dublem, ale spudłował nieznacznie i zostawił czarną w pobliżu zielonej kieszeni i blisko bandy niskich kolorów. Na szczęście dla Australijczyka bila biała zatrzymała się na bandzie czarnej, co utrudniło Szkotowi grę. Higgins próbował cienko trafić czarną, ale nie trafił tak, jak powinien i czarna została na stole. Szkot od razu poddał mecz, bo wbicie czarnej przez Australijczyka było już tylko formalnością. Ostatni frejm był prawdziwą wojną nerwów. Neil Robertson na konferencji powiedział, że cieszył się, że Higgins od razu poddał mecz i dzięki temu nie musiał tej czarnej wbijać. John Higgins natomiast nie musiał sobie robić wyrzutów. Powiedział, że nie jest zbyt rozczarowany, bo nie ma sobie nic do zarzucenia. I ma rację - nie w takim meczu, w którym był snooker najwyższych lotów.

Pomimo porażki w półfinale John Higins powiększył swoją przewagę w rankingu prowizorycznym nad Ronniem O'Sullivanem (Higgins zadbał o to sam już w 1/8 finału, pokonując O'Sullivana). Neil Robertson tymczasem zapewnił sobie miejsce 3, niezależnie od wyniku w finale.

W drugim półfinale snooker byłznacznie niższych lotów, choć początek meczu tego nie zapowiadał. Na "dzień dobry" Mark Willimas wygrał brejkiem 142 pierwszego frejma. Jak na razie jest to najwyższe osiągnięcie na liście brejków 100, więc wirtualnie 4,000 funtów za najwyższego brejka możemy przyznać póki co Markowi Williamsowi. Jednak w dalszej części meczu forma Walijczyka gdzieś się zapodziała. Po trzecim frejmie prowadził już Ding Junhui, który zrobił brejka 103.

Później oglądaliśmy snookera słabego, bez wysokich brejków, usianego zbyt wieloma błędami. Więcej błędów robił jednak Williams, a Ding dzięki temu dostawał pomocną dłoń. I tak trzy kolejne frejmy zostały zapisane na koncie Chińczyka, a najwyższym brejkiem było... zaledwie 31 punktów. Jednak najważniejsze bile padały łupem Dinga Junhui, a w siódmym frejmie Chińczyk pokazał w końcu coś konkretnego i brejkiem 85 zakończył spotkanie i pozwolił nam z czystym sumieniem wyłączyć telewizor.

Niezależnie od jakości gry obaj snookerzyści zagwarantowali sobie pokaźne punkty. Mark Willimas 4480 punktów, co solidnie zabezpieczy jego pozycję w pierwszej 16 rankingu prowizorycznego. Ding Junhui otrzyma 5600 w przypadku przegranej w finale, lub 7000 przy zwycięstwie. Po turnieju Shanghai Masters 2009 Ding Junhui przestał być najwyżej notowanym chińskim zawodnikiem w rankingu prowizorycznym. Po Grand Prix 2009 sytuacja wróci do normy, ponieważ Liang Wenbo odpadł już w fazie Last 32.