Koniec European Tour spowodowany jest finansami. Cykl ten był dla World Snooker przez praktycznie cały czas obciążeniem i federacja musiała do niego dopłacać. Takie są realia w sporcie i nie tylko w sporcie - gdy jest problem z finansami dochodzi do likwidacji.

Rezygnacja z European Tour budzi mieszane uczucia. Część sympatyków snookera i część snookerzystów nie będzie po likwidacji tego cyklu płakać. Niektórzy kibice nie mogli się przyzwyczaić do krótkiego systemu "best of 7". Część snookerzystów uważała turnieje European Tour za mało atrakcyjne, bowiem nagrody pieniężne nie rekompensowały regularnego przenoszenia się z miejsca na miejsce, zajętych weekendów i pilnowania terminarza rozgrywek, w którym w ciągu jednego dnia trzeba było rozegrać kilka krótkich meczów. Brak profesjonalnego podejścia widać było czasami w nastawieniu podczas meczu.

Jednak części sympatyków snookera system "best of 7" bardzo się spodobał. Zlikwidował ciągnące się godzinami mecze, wprowadził dużo dynamiki i zmian. Niektórzy snookerzyści sporo zawdzięczają cyklowi European Tour. Wymuszał on regularne granie, co pomagało rozwinąć i ulepszyć snookerowe umiejętności. Jednocześnie wielkie nazwiska przestawały ich straszyć. Lepsza gra, większe umiejętności i możliwość pokonania znacznie mocniejszego od siebie przeciwnika powodowały, że w wielkim finale tego cyklu, w którym 24 snookerzystów wyłanianych było z turniejów European Tour, regularnie przewijały się zaskakujące nazwiska.

Ale odejdźmy na chwilę od snookerzystów profesjonalistów, a zajmijmy się zawodnikami amatorami i przy okazji "lokalnymi" sędziami. Dla amatorów cykl European Tour był jedyną możliwością posmakowania snookera zawodowego - nawet jeśli przegrywali gładko 0:4 to raczej nie byli z tego powodu załamani. A w kwestii sędziów każdy zauważył mnóstwo nowych twarzy i chyba można zaryzykować stwierdzenie, że sędziowie rozkwitli przy tym cyklu, co miało późniejsze odzwierciedlenie w dużych turniejach rankingowych.

Pewnym pocieszeniem jest, że część turniejów przetrwa. Na razie wiadomo, że Paul Hunter Classic i Riga Open będą organizowane w przyszłym roku, a organizatorzy Gdynia Open poszukują sposobu na kontynuację zawodów. Dawnych turniejów z cyklu European Tour będzie jednak jak na lekarstwo - snooker wraca bowiem na wyspy. W niedawno opublikowanym kalendarzu na pierwszą część sezonu 2016/2017 pojawiły się English Open, Scottisch Open i Irish Open. Część sympatyków snookera pamięta trybuny świecące mniejszymi lub większymi pustkami podczas rozgrywania mniej renomowanych turniejów na wyspach. Wtedy publiczność w Wielkiej Brytanii i Irlandii była zainteresowana "wielkimi" turniejami - Mistrzostwami Świata, UK Championship, Mastersem, a pozostałe turnieje cieszyły się znacznie mniejszą popularnością. Czas pokaże, czy likwidacja European Tour i zastąpienie ich turniejami na wyspach była dobrą decyzją. Cykl European Tour był świetnym promotorem snookera w Europie kontynentalnej i wydawało się, że w naturalny sposób niektóre zawody przekształcać się będą w "pełnowymiarowe" turnieje. Jednak tak się nie stało - snooker w dużej części wróci na wyspy. Oby nie okazało się, że władze World Snooker będą musiały się przeprosić z lubianymi zawodami w Europie kontynentalnej. Choć z naszej perspektywy nie mamy nic przeciwko temu.