Ronnie O'Sullivan wygrał ostatniego potrzebnego do zwycięstwa frejma na dogrywce na czarnej. Do dogrywki w 23 frejmie doprowadził Williams, ale nie wykorzystał tej szansy. Walijczyk może czuć niedosyt, bo w klasyku pomiędzy Markiem Williamsem i Ronniem O'Sullivanem lepiej rozpoczął i lepiej zakończył pierwszą sesję Williams. Zobaczyliśmy w niej sporo wysokich brejków, w tym po jednej "setce", dużo szybkiej gry i szybkiego budowania brejków. Williams wyszedł na prowadzenie 1:0, które wkrótce przejął O'Sullivan. Jednak od stanu 2:1 dla angielskiego snookerzysty pięć kolejnych frejmów wygrał Williams, który prowadził po pierwszej sesji 6:2. Szansę na sprawienie niespodzianki Williams stracił w sesji drugiej, w której co prawda na początku podwyższył prowadzenie na 7:2, ale wtedy gra O'Sullivana znacznie się poprawiła, a u Williamsa nagle przestały wpadać długie bile. Do stanu 8:4 nie wyglądało to jeszcze źle, ale cztery ostatnie frejmy tej sesji padły łupem O'Sullivana, który wyrównał na 8:8. Na początku trzeciej sesji mecz przekształcił się w wyścig "łeb w łeb" i trwało to do stanu 10:9 dla Williamsa. Potem jednak O'Sullivan brejkami 104, 61, 65 (dwa brejki w jednym frejmie) i 133 (piąta "setka" w meczu) przejął prowadzenie i podwyższył je na 12:10. W tym fragmencie meczu Williams wbił w sumie tylko 5 punktów. W partii 23 obaj mieli sporo szans. Gdy O'Sullivan przestrzelił niebieską na frejm i mecz Williams doprowadził w tej partii do dogrywki. Jednak jego błąd na odstawnej umożliwił O'Sullivanowi wbicie czarnej, co dało mu 13 zwycięskiego frejma i awans po raz 12 w karierze do półfinału, w którym zagra z Markiem Selbym. O'Sullivan tym samym wyrównał rekord Stephena Hendry'ego w liczbie awansów do półfinałów mistrzostw świata.

W meczu Marka Selby'ego i Neila Robertsona ten drugi stracił szansę na zwycięstwo praktycznie w pierwszej sesji, w której Selby wypracował sobie przewagę, której rywal nie mógł już zniwelować. Pierwszy frejm meczu pokazał nam, czego możemy się w nim spodziewać. Frejm trwał 59 minut i po nim po wbiciu ostatniej czarnej prowadził 1:0 Mark Selby. Gdy cztery kolejne partie padły łupem Selby'ego i każdą wygrywał wysokim brejkiem, widać było, że Robertson będzie miał kłopoty. Na jego szczęście wygrał on wysokimi brejkami trzy ostatnie frejmy i pierwsza sesja zakończyła się prowadzeniem Selby'ego 5:3. W sesji drugiej Robertsonowi niewiele się udawało. Rywal dyktował tempo i warunki gry, odstawne Selby'ego było niesamowicie skuteczne i prawie zawsze Robertson po takiej odstawnej miał niewygodną bilę przy bandzie. Wbijanie Selby'ego też nie było złe, ale wysokich brejków w drugiej sesji było jak na lekarstwo. Robertson nie wbił ani jednego wysokiego brejka, Selby tylko 92 i 76. Ale w grze taktycznej Selby przewyższał wyraźnie australijskiego snookerzystę i wygrywając między innymi dwa pierwsze i trzy ostatnie frejmy tej sesji prowadził na jej końcu 11:5. Gdy w sesji trzeciej Selby rozpoczął od podwyższenia prowadzenia na 12:5 wydawało się, że wkrótce będzie po meczu. Ale nadzieje na błyskawiczny awans do półfinału Selby musiał odłożyć. W 18 partii co prawda Selby wbił 56 punktów, ale potem przestrzelił czerwoną do środkowej kieszeni (do zwycięstwa w całym meczu brakowało mu wtedy już tylko dwóch bil) i tego frejma jednym punktem wykradł Robertson. Od tego momentu trzykrotny mistrz świata stracił koncentrację. Jego świetne odstawne straciły bardzo na jakości, dzięki czemu Robertson zmniejszył prowadzenie rywala do 12:7. Australijski snookerzysta miał też olbrzymią szansę na wygranie kolejnej partii, ale po wbiciu 53 punktów spudłował czarną z punktu. Selby "odwdzięczył" się rywalowi za partię 18 i rewanżując się kradzieżą frejma zwyciężył 13:7. W półfinale Selby zagra z Ronniem O'Sullivanem.

W meczu Kurta Maflina i Anthony'ego McGilla ten pierwszy dostarczył nam na koniec emocji w postaci pościgu za rywalem, ale fatalnie zagrana pierwsza sesja spowodowała, że pościg ten był nieskuteczny. Maflin nie był w stanie w pierwszej sesji nawiązać do formy z meczów z Davidem Gilbertem i Johnem Higginsem. Pomimo krótkiego czasu odpoczynku po swoim wcześniejszym meczu McGill trzema wysokimi brejkami wyszedł na prowadzenie 3:0. Przed przerwą Maflin zdobył swojego frejma, ale po przerwie cztery partie padły łupem szkockiego snookerzysty, który na koniec pierwszej sesji prowadził aż 7:1. W drugiej sesji Maflin częściowo uratował wynik, doprowadzając do 10:6 (choć miał szansę na 9:7). W sesji trzeciej obaj snookerzyści podzielili między siebie cztery pierwsze frejmy po równo i McGill utrzymał prowadzenie czterema partiami - było 12:8. Gdy po przerwie Maflin wbijając brejki 69 i 81 zmniejszył prowadzenie rywala na 12:10 wydawało się, że norweski snookerzysta ma jeszcze szansę. Ale cierpliwie grający McGill nie pozwolił na powrót do meczu i wygrał szarpanego 23 frejma, dzięki czemu zwyciężył 13:10 i awansował do finału, w którym zagra z Kyrenem Wilsonem. Dla McGilla, który musiał grać w kwalifikacjach, będzie to pierwszy półfinał w mistrzostwach w karierze.

 

Mistrzostwa Świata 2020

Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2020