Po odpadnięciu Marka Selby'ego (numer 1 rankingu snookera i aktualny jeszcze mistrz świata) oraz Ronniego O'Sullivana (nr 2 rankingu) z turniejem pożegnał się numer 3 rankingu - Ding Junhui. Chińczyk, który ciągle czeka na swój pierwszy triumf w mistrzostwach świata, przegrał 5:13 z Barrym Hawkinsem. Jego rywal zanotował kolejny bardzo dobry występ w Crucible Theatre - to jego piąty półfinał w ciągu ostatnich sześciu edycji mistrzostw świata (Hawkins zaliczył w tym czasie jeszcze jeden ćwierćfinał). Pierwsza sesja tego meczu, podobnie jak w pozostałych ćwierćfinałach, była wyrównana. Ale wyraźnie było widać w niej, że wbijanie i przede wszystkim kontrola białej u Dinga nie były tak precyzyjne, jak chociażby w meczu z Anthonym McGillem. A gra Hawkinsa była w każdym obszarze pewniejsza. To wszystko dało mu prowadzenie po pierwszej sesji 5:3. Do tego Hawkinsowi udał się początek drugiej sesji, bo trzema zwycięskimi frejmami odskoczył na 8:3 i nagle to on stał się faworytem meczu. Co prawda Ding zdołał odrobić jeszcze dwa frejmy straty, ale trzy ostatnie partie tej sesji znów padły łupem Hawkinsa, który po dwóch sesjach prowadził 11:5. Sesja trzecia nie trwała długo - dwa wygrane frejmy przez Hawkinsa dały mu łatwy awans do półfinału. W nim zagra z Markiem Williamsem.
Podobnie jak mecz Hawkinsa i Dinga przebiegał mecz Kyrena Wilsona i Marka Allena. Pierwsza sesja to mecz "łeb w łeb" i w efekcie remis po pierwszej sesji 4:4. W drugiej sesji z wyrównanego meczu zrobiła się dominacja Wilsona. Angielski snookerzysta odskoczył na trzy frejmy i prowadził 7:4. Allen wygrał jednego frejma i był na dobrej drodze do wygrania kolejnego, ale przestrzelił czerwoną i tego frejma wykradł mu Wilson. Potem wygrał ostatnie trzy frejmy w tej sesji i prowadził 11:5. Taki wynik powodował, że sesja wieczorna mogła być bardzo krótka - i taka była. Potrwała zaledwie trzy frejmy, więc nawet nie było przerwy technicznej. Allen zrobił sobie trochę nadziei zmniejszając prowadzenie rywala do 11:6, ale potem dwa frejmy zapisał sobie na koncie Wilson i mecz zakończył się łatwym zwycięstwem 13:6. Dla Wilsona był to udany rewanż za przegrany finał w tegorocznym Masters. Oprócz tego młody angielski snookerzysta zanotował swój najlepszy wynik na mistrzostwach świata - po raz pierwszy w karierze awansował do półfinału (ostatnio dwa razy dotarł do ćwierćfinału). Na drodze Wilsona w półfinale stanie John Higgins.
Podobny przebieg, jak dwa wcześniejsze zakończone ćwierćfinały, wydawał się mieć mecz Judda Trumpa i Johna Higginsa. Jednak na koniec okazało się, że mieliśmy wreszcie mecz zakończony w ostatnim możliwym frejmie. A na tych mistrzostwach to rzadkość - wcześniej w pierwszej rundzie (do 10 wygranych) mieliśmy dwa takie mecze, a w rundzie drugiej ani jednego. W tym meczu pierwsza sesja była również dość wyrównana, choć Higgins nie był tak precyzyjny jak w swoim wygranym 13:1 meczu drugiej rundy z Jackiem Lisowskim. Higginsowi brakowało tej precyzji zarówno przy wbijaniu, jak i w odstawnych. Trump był za to bardzo skoncentrowany, prowadził nawet 4:1, ale sesja zakończyła się jednak jego minimalnym prowadzeniem 5:3. W drugiej sesji mieliśmy "odjazd" Trumpa, zrobiło się 7:3 i wydawało się, że możemy mieć trzeci ćwierćfinał o podobnym przebiegu. Jednak Higgins pokazał klasę, a gra Trumpa nagle "stanęła". Szkot wbijał brejki seriami i nagle po wygraniu pięciu frejmów z rzędu wyszedł na swoje pierwsze prowadzenie w meczu - z 3:7 na 8:7. Trump uratował drugą sesję wygrywając ostatnią partię i kończąc sesję drugą remisem 8:8. Trzecia sesja to znów odskoczenie Trumpa na dwa frejmy i doprowadzenie przez Higginsa do remisu 11:11. W tym momencie role się odwróciły, Szkot wyszedł na prowadzenie 12:11 a Trump w szarpanym frejmie doprowadził do remisu 12:12. W frejmie decydującym Higgins pokazał klasę, opanowanie i swój najlepszy snooker - dwa brejki 40+ dały mu dziewiąty awans do półfinału, w którym zagra z Kyrenem Wilsonem.
Mecz Marka Williamsa i Ali Cartera był od samego początku wyrównany, dopiero w drugiej sesji Williams wypracował sobie dwufrejmową przewagę. W sesji pierwszej żaden ze snookerzystów nie mógł uciec drugiemu na więcej niż jedna partia. Ta sesja zakończyła się remisem 4:4. I właśnie w sesji drugiej zaznaczyła się niewielka przewaga Williamsa, który najpierw dwufrejmową przewagę wypracował, a potem utrzymał ją do końca sesji. Obaj snookerzyści nie mieli zbyt dużo czasu na odpoczynek, ponieważ ich plan meczu rozłożył się w ten sposób, że sesja trzecia następowała po drugiej. Lepiej wypoczął Williams, bo w sesji wieczornej wygrał dwa frejmy z rzędu i jego przewaga urosła do czterech frejmów - prowadzenie 11:7 w końcowej fazie meczu daje już dużo komfortu. Zobaczyliśmy jeszcze jeden zryw Cartera, ale osiem partii to było wszystko, na co pozwolił walijski snookerzysta - jego brejk 113 i następny wygrany bez wysokiego podejścia frejm dały mu awans do półfinału - jego przeciwnikiem będzie Barry Hawkins. Williams ma się czym cieszyć - po raz ostatni w półfinale mistrzostw świata grał w 2011.
Mistrzostwa Świata 2018
Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2018