Już w pierwszej sesji O'Sullivan niepokojąco słabo prezentował się na tle mniej doświadczonego przeciwnika. Czy powodem było zlekceważenie rywala czy po prostu zły dzień Anglika? Wtedy jednak nikt nie wierzył, że może zdarzyć się jakakolwiek niespodzianka i nawet przy rezultacie 4:5, Anglik był faworytem rywalizacji przed rozpoczęciem decydującej sesji. Wtorkowy poranek rozpoczął przy stole najlepiej jak się tylko dało. Cztery i pół minuty wystarczyło, aby wyrównać rezultat spotkania. Potem jednak do głosu doszedł James Cahill, który z zimną krwią wykorzystywał tragiczną dyspozycję pięciokrotnego mistrza świata i wyszedł na trzyfrejmowe prowadzenie.
Zatrważająco dużo błędów, przegrane taktyczne batalie, brak kontroli białej bili, nerwy i frustracja - Ronnie O'Sullivan zasłużenie przegrał z debiutantem. A 23-latek nie dość, że wpisał się w historii turnieju jako pierwszy amator to w dodatku wygrał mecz w Crucible Theatre, co również jest nieprawdopodobnym osiągnięciem. Ten mecz na długo pozostanie nam w pamięci, gdyż jego rezultat jest jednym z najbardziej sensacyjnych rozstrzygnięć w snookerowym czempionacie.
David Gilbert miał powody, aby nieco ponarzekać po ceremonii losowania. Anglik trafił na Joe Perry'ego, czyli jednego z najsilniejszych zawodników, którzy musieli rywalizować w kwalifikacjach. Gilbert jednak dosyć pewnie zdołał awansować do drugiej rundy i wyrównać swój najlepszy wynik odniesiony w Sheffield. Niemal od samego początku kontrolował spotkanie, a pierwszą sesję zakończył rezultatem 6:3. W drugiej nie dopuścił rywala do tego, aby odrobił stratę i ostatecznie wygrał 10:7. Dzięki temu awansował do drugiej rundy, w której zagra z obrońcą tytułu, Markiem Williamsem.
W starciu byłych mistrzów świata do samego końca nie byliśmy pewni, co do tego, kto okaże się lepszy i awansuje do drugiej rundy. A przecież po zakończeniu pierwszej sesji niewiele wskazywało na to, że wieczorem mogliśmy ujrzeć jakiekolwiek emocje. Graeme Dott przegrywał już 1:8, a jednak potrafił doprowadzić, uwaga, do decydującego frejma. Coś niesamowitego!
Mistrz globu z 2006 roku wygrał pierwsze trzy partie drugiej sesji, ale rosnące nadzieje Szkota szybko ugasił Bingham, który wygrał frejma na 9:4. To nie podłamało popularnego "Kropka". Graeme dopisywał do swojego dorobku kolejne partie, jedna z nich padła jego łupem ekspresowo, gdy jego przeciwnik popełnił trzy faule na otwartych czerwonych. W decydującym frejmie zawsze trudno się pokusić o wskazanie faworyta. Wojnę nerwów wygrał jednak Stuart Bingham, który zatrzymał rozpędzonego przeciwnika i awansował do drugiej rundy. W niej zmierzy się z Johnem Higginsem.
Mistrzostwa Świata 2019
Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2019