W meczu obu snookerzystów było wiele punktów zwrotnych. Bingham miał lepszy start i wygrał pierwszego frejma. Potem jednak zaczęły się pojawiać błędy, których cały wachlarz mogliśmy obserwować w zasadzie przez cały sezon. Dzięki złej grze rywala Carter odskoczył na 5:1. W grze Cartera było sporo gry zachowawczej i choć nie była ona miła dla oka, to niewątpliwie była skuteczna. Gdy wydawało się, że obaj snookerzyści nie rozegrają wszystkich partii zaplanowanych na pierwszą sesję, Bingham nagle odpalił i zaczął wygrywać frejm za frejmem. Do końca pierwszej sesji Bingham zdołał znacznie uratować wynik meczu, bowiem po 9 partiach przegrywał tylko 4:5. Początek drugiej sesji był udany dla obrońcy tytułu mistrza świata, bowiem Bingham doprowadził do remisu 5:5. Jednak później znów lepszy okres gry miał Carter i odskoczył rywalowi na wynik 8:5. I gdy wydawało się, że Bingham powoli może zacząć myśleć o pakowaniu się, to nagle mistrz świata zaczął grać jak na mistrza przystało i między innymi dzięki brejkom 88, 68 i 113 wygrał cztery frejmy z rzędu i w kluczowym momencie meczu wyszedł na prowadzenie 9:8. Ale to nie był koniec. Modszy z angielskich snookerzystów pokazał wolę walki i brejkiem 102 doprowadził do remisu 9:9 i decydującego frejma. W nim było dużo rwanej gry, a gdy Carter miał około 30 punktów przewagi zaczął psuć układ bil na stole. W ten sposób z wyprzedzeniem uniemożliwił Binghamowi powrót, który mimo wszystko nie poddawał się, stawiał snookery (jeden był nawet skuteczny). Carter dopiero móg odetchnąć z ulgą po wbiciu bili niebieskiej. Dzięki zwycięstwu Carter jest cały czas w grze i nadal ma szansę na poprawienie swojej pozycji w rankingu snookera. Jego kolejnym rywalem będzie ktoś z pary Stephen Maguire vs Alan McManus.
Zanim jednak poznaliśmy rozstrzygnięcie w meczu Binghama i Cartera, awans do drugiej rundy uzyskał Marco Fu, który pewnie pokonał Petera Ebdona 10:2. O meczu nie da się zbyt dużo napisać, bowiem Marco Fu popisał się mistrzowską formą, a Peter Ebdon nie był w stanie się jej przeciwstawić. Wysokie brejki 81, 111, 138, 84 i 50 dały po pierwszej sesji prowadzenie 6:2 snookerzyście z Hong Kongu. Przy okazji brejk 111 był stupunktowym brejkiem nr 400 w karierze Marco Fu, który dołączył do elitarnego grona snookerzystów, którzy osiągnęli co najmniej taką liczbę brejków (razem z Fu jest ich siedmiu). W drugiej sesji obejrzeliśmy tylko cztery partie - dwie pierwsze były niemrawe, ale padły łupem Fu, w dwóch ostatnich wbił po 71 punktów i pewnie wygrał cały mecz 10:2. Marco Fu w kolejnej rundzie zagra albo z Shaunem Murphym, albo z Anthonym McGillem.
Mistrzostwa Świata 2016
Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2016