O'Sullivan i jego wejście smoka, a w zasadzie wyjście
Mocno musiał się napracować Ronnie O'Sullivan, żeby pokonać Joe Perry'ego 13:11. Żeby wygrać ten mecz, urzędujący mistrz świata musiał jednak walczyć najpierw o doprowadzenie do remisu - bowiem przez prawie cały mecz prowadził Perry. Po pierwszej sesji było 5:3 dla Perry'ego, po drugiej 9:7, choć miał on niewykorzystaną szansę na prowadzenie 10:6. No i trzeba przyznać, że prowadził zasłużenie, O'Sullivan nie błyszczał, jak do tej pory. A Perry był skuteczny na wbiciach, dobrze grał odstawne i dobrze budował brejki. Druga sesja niewiele zmieniła w obrazie gry - O'Sullivan zbudował tylko dwa brejki 50+, co na snookerzystę tej klasy nie jest nawet przeciętnym wynikiem. Szansy na możliwość obrony tytułu aktualny mistrz świata musiał upatrywać w trzeciej sesji. Ta zaczęła się niezbyt obiecująco - cztery pierwsze partie obaj snookerzyści podzielili sprawiedliwie między siebie. Było 11:9 dla Perry'ego, który powoli musiał wyczuwać, że ma szansę wygrać mecz. Ale cztery kolejne frejmy to była praktycznie egzekucja, w której O'Sullivan wystąpił w roli kata. Rozpoczął skromnie, bo dwoma brejkami 53 i 52 zapewnił sobie dwa wygrane frejmy i remis 11:11. Perry niewiele miał do powiedzenia w tym fragmencie gry. W dwóch ostatnich nie miał do powiedzenia nic, bowiem przy stole rządził O'Sullivan - dwa brejki 124 i 113 dały mu zwycięstwo 13:11. Było to dla niego 12 zwycięstwo z rzędu na mistrzostwach świata.
McManus lepszy w meczu weteranów
W meczu weteranów snookera Alan McManus pokonał Kena Doherty'ego 13:8. Mecz toczył się w wolnym tempie i pierwsza sesja została przerwana przy wyniku 4:3 dla McManusa (prowadził nawet już 4:1). Druga sesja była totalną porażką Doherty'ego, który przegrał jej pierwsze sześć frejmów i przegrywał 3:10. Doherty'emu udało się doprowadzić na jej koniec do stanu 5:10. To wlało trochę nadziei do jego serca, bo obie partie wygrał pewnie i wysokimi brejkami - 93 i 88. Brejk 88 był do tego atakiem na "maksa". Nadzieja urosła jeszcze bardziej w trzeciej sesji, która dobrze się dla niego rozpoczęła - wygrał dwa frejmy i przegrywał już tylko 7:10. Potem obaj snookerzyści wygrali po jednej partii (8:11) i zeszli na przerwę. Po przerwie McManus dokończył dzieła wygrywając dwie partie i cały mecz 13:8.
Historia się powtarza u Hawkinsa i Waldena
Ricky Walden, podobnie jak rok temu, przegrał mecz z Barrym Hawkinsem - z tym wyjątkiem, że wtedy był to półfinał. W tym roku wynik zapowiadał się dla Waldena lepiej, bo prowadził już nawet 9:5. Hawkins jednak zakończył drugą sesję dwoma wygranymi partiami i przegrywał już tylko 7:9. Trzecia sesja rozpoczęła się wysokimi brejkami - najpierw padły 104 punkty Hawkinsa, potem 93 Waldena i różnica dwóch frejmów utrzymywała się (8:10). Potem jednak Hawkins okazał się snookerzystą, który grał równiej. Wygrał trzy partie z rzędu i objął prowadzenie 11:10 - jego rywal był coraz bardziej nerwowy i robił coraz więcej błędów. Co prawda udało mu się jeszcze doprowadzić do remisu 11:11, ale nie spowodowało to przełomu w jego grze. A Hawkins utrzymywał swój równy poziom, wygrał dwa następne frejmy i cały mecz 13:11.
Mistrzostwa Świata 2014
Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2014