Nie można było się nudzić już od pierwszego dnia finału. W pierwszej sesji w ośmiu frejmach zobaczyliśmy osiem brejków 50+, z czego sześć z nich było brejkami wygrywającymi (w tym dwie "setki" O'Sullivana). Chociaż ten ostatni zakończył pierwszy dzień prowadząc 10:7, to mimo wszystko był to wyrównany dzień. Hawkins w pewnym momencie prowadził nawet 3:2, a przecież do tego momentu żadnemu wcześniejszemu przeciwnikowi O'Sullivana nie udało się wyjść na prowadzenie. Potem był jeszcze remis 7:7. Fakt, że obrońca tytułu pierwszą sesję wygrał 5:3, a po drugiej prowadził 10:7, zawdzięcza świetnym końcówkom każdej z sesji. Wielu przepowiadało, że w finale O'Sullivan nie da najmniejszych szans rywalowi i przekreśliło Hawkinsa jeszcze przed pierwszym frejmem - nie docenili Hawkinsa.
Dopiero w drugim dniu O'Sullivan zbudował przewagę, którą można już było określić "wysoką". Powoli, ale nieubłaganie oddalał się od Hawkinsa i trzecią sesję zakończył wynikiem 15:10. Wydawało się, że jest już po meczu. Ale Hawkins nie pozwolił sobie na spadek morale. Czwartą sesję Hawkins rozpoczął bardzo dobrze - wygrał dwa pierwsze frejmy - prowadzenie O'Sullivana zmniejszyło się do 15:12. I mogło później być nawet 15:13, bo Hawkins poszedł za ciosem i zaryzykował, czując że gra mu "siedzi". Przeliczył się jednak, a O'Sullivan nadal grał stabilnie i możliwość zniwelowania strat przez przeciwnika nie spowodowała u niego niepokoju i niepewności w grze. Do tego grał agresywnie i dbał o to, aby układy bil pozostawały otwarte. Trzema wygrywającymi brejkami i wynikiem 18:12 dokończył pisania najnowszej historii w mistrzostwach świata w snookerze.
Obrona tytułu po roku rozbratu z turniejowym rytmem meczowym to coś niebywałego i za to O'Sullivanowi należą się słowa uznania. Słowa uznania należą się jednak również Hawkinsowi, bo chyba jako jedyny spośród snookerzystów nie przestraszył się O'Sullivana.
Mistrzostwa Świata 2013
Zobacz linki do Mistrzostwa Świata 2013