W środę poznaliśmy ostatnich ćwierćfinalistów snookerowego The Masters 2015. Mark Allen w świetnym meczu pokonał 6:4 Johna Higginsa, mimo że ten zagrał najlepszy mecz od długiego czasu i przy okazji wbił trzy brejki 100 i jeden 96-punktowy. Z kolei Joe Perry w swoim siódmym występie podczas The Masters po raz pierwszy awansował do ćwierćfinału - w meczu pierwszej rundy pokonał dość nieoczekiwanie, ale zasłużenie, będącego w słabej formie Dinga Junhui 6:3.
Popołudniowy mecz Marka Allena i Johna Higginsa przyniósł sporo dobrego, ofensywnego snookera, dużo emocji, a jednocześnie spotkanie toczyło się w przyjemnej atmosferze. W mecz świetnie wszedł Higgins - po brejkach 104 i 132 prowadził szybko 2:0. Allen szybko skontrował podejściem 121-punktowym, a potem wykradł kolejną partię rywalowi i nieoczekiwanie było 2:2. Pierwszy frejm po regulaminowej przerwie obfitował w grę na odstawne. W niej nieco lepszy był Allen i po raz pierwszy wyszedł na prowadzenie 3:2. Dwie kolejne partie to znów świetna gra ofensywna - Higgins zrobił 96 punktów, Allen 88, a wynik meczu brzmiał 4:3. Ósmy frejm miał duże znaczenie - Higgins prowadził 67:7, a Allen potrzebował już snookera. Wydawało się, że będzie remis 4:4, ale snookerzysta z Irlandii Północnej postawił snookera, w konsekwencji zdobył punkty za faul i później wziął sprawy w swoje ręce i wygrał tę partię na czarnej bili. Było 5:3, ale Higgins walczył dalej. W dziewiątym frejmie Higgins atakował nawet brejka maksymalnego - choć w początkowej fazie nie był tego kompletnie świadomy, ponieważ na liczniku zmyliły go nadmiarowe punkty za faule Allena. Niestety, po 120 punktach przestrzelił żółtą, ale zbliżył się do Allena na 5:4. Jednak w dziesiątym frejmie po nieudanym wbiciu i jednoczesnym udanym otwarciu czerwonych oddał stół rywalowi, a ten wbił 65 punktów i wygrał cały mecz 6:4.