I to mu się udało, zwłaszcza w pierwszej sesji. W finale łatwiej budował brejki, wygrywał frejmy dostając w nich jedną szansę, ale potrafił również bila za bilą wyrywać frejmy Robertsonowi.

W pierwszej sesji Selby prowadził już 3:0 (brejki 73 i 102), Robertsonowi udało się wygrać tylko jednego frejma (brejk 78). Druga część pierwszej sesji też była szybka. Selby wyszedł na prowadzenie 4:1 (brejk 84), a potem mimo prowadzenia Australijczyka udało mu się prowadzić 5:1. Końcówka pierwszej sesji należała do Robertsona. 63 i 72 punkty w podejściu pozwoliły zminimalizować prowadzenie Selby’ego do 5:3.

Druga sesja finału świetnie rozpoczęła się dla Selby’ego, który wygrał trzy pierwsze jej frejmy. Tempo spadło, jakość gry trochę też. Przy wyniku 8:3 Robertson wyglądał już na przegranego. Jednak brejkiem 74 rozpoczął powrót do meczu (8:4), potem 83 punkty dały wynik 8:5, a frejm później wynik brzmiał już tylko 8:6. Dla Selby’ego ważną była partia 15, w której wreszcie wygrał dziewiątego frejma. Brakowało mu tylko jednego. Zwycięstwo nadeszło w partii 16, w której Robertson przestrzelił czerwoną przy badzie. Czyszczeniem do różowej Selby zwyciężył w całym meczu 10:6.

Już we wtorek Robertson będzie miał okazję na mały rewanż. W tym dniu obaj snookerzyści spotkają się w meczu Championship League Snooker. Wiadomo, że renoma tych rozgrywek nie ma żadnych szans w starciu z Masters, ale Robertson będzie mógł sobie poprawić samopoczucie. A te ma chyba niezbyt dobre. Z przebiegu The Masters 2013 był zdecydowanym faworytem, grał najlepiej i najrówniej. Tym bardziej bolesna jest porażka przy wyjściu na ostatnią prostą.

 

Masters 2013

Zobacz linki do Masters 2013