Szkockie derby Stephena Maguire'a i Graeme'a Dotta zapiszą się z kolei jako mecz, którego mnóstwo ludzi nie obejrzało do końca. Na rozegranie 11 frejmów obaj snookerzyści potrzebowali blisko pięciu godzin. Emocje były, choć wynikały one po trosze ze średniej dyspozycji obu zawodników. Najbardziej emocjonującym był ostatni frejm, w którym Stephen Maguire pechowo sfaulował, co umożliwiło Dottowi dowiezienie zwycięstwa do końca.
Dużo emocji wzbudził również mecz Barry'ego Hawkinsa z Juddem Trumpem. W teorii była to najmniej wyrównana para - Trump jest numerem dwa rankingu snookera, Hawkins zajmuje miejsce 17 (gra zamiast zawieszonego Stephena Lee). Mimo to mecz stał na naprawdę niezłym poziomie, praktycznie w każdym frejmie był brejk 50+. Judd Trump nie był w najlepszej dyspozycji i po ośmiu frejmach Hawkins prowadził 5:3. W tym momencie nastąpiło przebudzenie Trumpa, który pewnie zmniejszył różnicę do 5:4. W dziesiątej partii wydawało się kilka razy, że Trump już przegrał cały mecz, ale dzięki własnemu szczęściu i błędom rywala udało mu się prawie cudem doprowadzić do remisu. Mecz zakończył się mocnym akcentem Trumpa w 11 frejmie - brejkiem 100+. Trump naprawdę się wywinął i być może ten mecz będzie powrotem młodego angielskiego snookerzysty do jego standardowej formy. W końcu ktoś musi zastąpić Ronniego O'Sullivana w światowym snookerze, o ile jest to w ogóle możliwe.
Do meczów bez większej historii z pewnością należy spotkanie Marka Allena z Markiem Davisem. Zwycięstwo Allena 6:2 było praktycznie niezagrożone. Również mecz Johna Higginsa z Ali Carterem zakończył się pewnym zwycięstwem tego pierwszego (6:3). Tu mieliśmy emocje tylko na początku spotkania, bo w kolejnych minutach tego meczu Ali Carter był coraz mniej pewny, a Higgins coraz bardziej się rozpędzał.
Innym meczem bez większej historii wydawał się być mecz Marka Williamsa i Matthew Stevensa. Po trzech frejmach Stevens prowadził 3:0 i dużo zawdzięczał beznadziejnej dyspozycji rywala. Williams cudem wygrał czwartego frejma i snookerzyści zeszli na przerwę przy stanie 3:1 dla Stevensa. Potem zrobiło się 4:1 i wydawało się, że mecz będzie bez historii. Jednak w szóstym frejmie Matthew Stevens nie wykorzystał kilku okazji na dobicie Williamsa i bardzo się to na nim zemściło. Później okazało się, że od stanu 4:1 Stevens nie wygrał już ani jednego frejma. Williams przede wszystkim w końcu przestał popełniać proste błędy, a dla równowagi zaczął je robić Stevens, którego i tak niezbyt dobra dyspozycja zaczęła wręcz gasnąć w oczach. Williams zanotował niezły powrót - od stanu 1:4 do 6:4. I mimo coraz gorszej gry Stevensa trzeba Williamsowi oddać, że od końcówki szóstego frejma zaczął grać na naprawdę solidnym poziomie. Ale ostatecznie można wyciągnąć spokojnie wniosek, że ten mecz był najsłabszym w całej pierwszej rundzie Mastersa.
Podobny przebieg miał mecz Shauna Murphy'ego z Rickym Waldenem. Murphy pewnie prowadził 4:1, w czym wydatnie pomagał Walden (choć Murphy grał nieźle). Gdy wydawało się, że rozpędzony Murphy szybko zakończy mecz, obudził się Walden i w końcu zaczął przypominać snookerzystę, jakiego znamy. Doprowadził do remisu, ale w odróżnieniu od meczu Williamsa i Stevensa, zawodnik wcześniej prowadzący nie dał sobie odebrać zwycięstwa i Murphy wygrał 6:4.
W ostatnim pojedynku pierwszej rundy Masters mieliśmy najlepszy powrót do meczu. W nim grał faworyt spotkania - Mark Selby - oraz ten, który był spisywany na straty - Stuart Bingham. Jednak to ten pozornie słabszy snookerzysta zaczął dyktować warunki gry i na przerwę schodził prowadząc 3:1. Potem wygrał kolejnego frejma, potem jeszcze jednego i Bingham prowadził już 5:1. W pięciu pierwszych frejmach Bingham budował wysokie brejki, a w szóstej wygrał długą rozgrywkę taktyczną. Wydawało się, że wszystko przemawia za Binghamem. Jednak Selby'emu udało się zrobić to, co wcześniej mu nie wychodziło - w tej szóstej, trwającej ponad 45 minut partii, wybił rywala z rytmu. A ten do tej pory grał naprawdę efektownie, szybko i z dużą łatwością. Od tego momentu to Selby zaczął grać i z każdym kolejnym wygranym przez niego frejmem rosła niepewność Binghama. W końcu Selby doprowadził do remisu 5:5. Tym samym było wiadomo, że połowa meczów pierwszej rundy będzie miała wynik 6:5. Bardziej odpornym okazał się Selby i to on okazał się ostatnim ćwierćfinalistą turnieju Masters.
Masters 2013
Zobacz linki do Masters 2013
Program Masters 2013 od fazy 1/4 finału
17.01.2013 (czwartek)
14:00
Ćwierćfinał 1 - Neil Robertson : Mark Allen
20:00
Ćwierćfinał 2 - Shaun Murphy : John Higgins
18.01.2013 (piątek)
14:00
Ćwierćfinał 3 - Mark Selby : Mark Williams
20:00
Ćwierćfinał 4 - Graeme Dott : Judd Trump
19.01.2013 (sobota)
14:00
Półfinał 1 - Neil Robertson/Mark Allen : Shaun Murphy/John Higgins
20:00
Półfinał 2 - Mark Selby/Mark Williams : Graeme Dott/Judd Trump
20.01.2013 (niedziela)
15:00
Finał - I sesja
21:00
Finał - II sesja