Chińczycy z racji seryjnych zwycięstw tradycyjnie należeli do faworytów, zwłaszcza że w ich drużynie Zhou Yuelong i Liang Wenbo wygrywali już Puchar Świata (Liang Wenbo nawet dwa razy). Mimo to początek finału był bardzo nerwowy i pierwszy frejm trwał ponad 37 minut, zanim Maguire zapisał go na koncie Szkotów. W partii drugiej Liangowi nic się nie udawało i Higgins podwyższył prowadzenie Szkotów na 2:0. W grze deblowej Liang co prawda wypracował 45-punktową przewagę, ale Szkoci grając z zacięciem przeważyli szalę na swoją stronę i Maguire 45-punktowym czyszczeniem zapisał kolejny punkt po stronie Szkotów, którzy prowadzili już 3:0. Rozstrzygnięcie już praktycznie zapadło i po Liangu widać było napięcie. Maguire, który grał z nim w tym frejmie, też nie wykorzystywał w pełni szans, które dostawał, ale mimo wszystko grał pewniej niż rywal i po kilkunastu minutach Szkoci zyskali czwarty zwycięski frejm i cały mecz wygrali 4:0.

W turnieju wystąpiła również nasza reprezentacja w składzie Adam Stefanów i Kacper Filipiak. Po raz pierwszy w historii nasza drużyna składała się z dwóch zawodowców. I po raz pierwszy w historii reprezentacja Polski nie zajęła ostatniego miejsca w grupie, choć początek nie wyglądał dobrze. Porażka 2:3 z Austrią była źle wróżącą wpadką, ale potem przyszło zwycięstwo 3:2 z Niemcami. Kolejny mecz też był "na styku" - porażka 3:2 z Tajlandią, jednym z faworytów w grupie. Przegrana 5:0 z Chińczykami akurat mocno nie dziwi, choć każdy liczył może na urwanie jednej partii. Na koniec Polacy zagrali mecz z Norwegią, który miał zdecydować o miejscu w grupie - mogło się skończyć miejscem od 3 do ostatniego. Zwycięstwo 4:1 dało nam miejsce trzecie i z tej perspektywy jeszcze bardziej szkoda porażki 2:3 na otwarcie z Austrią. Nie wiemy co prawda, jak potoczyłyby się wtedy losy innych pojedynków, ale teoretycznie byłyby szanse na sensacyjne wyjście z grupy i awans do fazy pucharowej.