Jeśli coś mogło go niepokoić, to nagła odmiana w drugiej sesji. Jednak w niej Williams szybko stłumił ten niepokój, powiększając prowadzenie na 7:2. Co prawda Higgins brejkami 90 i 94 punkty zmniejszył dystans na 4:7, ale zaraz potem Williams znów miał 4 frejmy przewagi i na 20-minutową przerwę snookerzyści schodzili przy stanie 8:4 dla Williamsa. Higgins znów zmniejszył przewagę do 5:8, ale nie zrobiło to wrażenia na Walijczyku i zaraz potem było 9:5.
I potem coś się u Williamsa zatrzymało, a Higgins zaczął go dochodzić, wygrywając dwa kolejne frejmy. Było 7:9. W zasadzie potem powinno być 7:10 i po meczu, bo Szkot potrzebował już snookera. Williams jednak przestrzelił czerwoną robiącą frejma, Szkot dopisał sobie 4 punkty za faul i potem sczyścił stół i było 8:9. W następnym frejmie po 52-punktowym brejku było już 9:9 i mogliśmy się szykować na ostatniego, decydującego frejma.
Ten decydujący frejm wyglądał prawie tak samo jak frejm nr 17, tylko aktorzy zmienili swoje role. Tym razem to Higgins odskoczył na 66 punktów, ale teraz to on nie postawił kropki nad "i" i nie wbił bili na frejma i mecz. Williams zaczął czyścić stół, ale zatrzymał się na brązowej. A potem nastąpiła dramatyczna końcówka partii, w której John Higgins wbił niesamowitym długim dublem brązową, dającą mu zwycięstwo w turnieju. Po tym wbiciu część publiczności stęknęła z zachwytu, część jęknęła z żalu, a wszystkich i tak zagłuszyły brawa i okrzyki od publiczności.
Warto przypomnieć, że John Higgins po 6-miesięcznym zawieszeniu spowodowanym aferą z ustawianiem meczów wystąpił w 3 turniejach: w przedostatnim turnieju z cyklu EPTC wygrał, w ostatnim przegrał w finale, a teraz w UK Championship 2010 znów wygrał. Dwa zwycięstwa i jeden finał - to robi wrażenie, ale Higgins na pewno jest świadomy, że właśnie tak musi odzyskać zaufanie i przychylność publiczności.
UK Championship 2010
Zobacz linki do UK Championship 2010