Raz, dwa, trzy, cztery!
Joe Swail i Ding Junghui stali się bohaterami walczącymi zawsze do ostatniej bili. O ile ten drugi zrobił to na "oczach świata" w finale, to nie można pomijać wyczynu byłego już zawodowca. Irlandczyk w drodze do finału odprawił Szkota Stephena Maguire'a po niesamowitym powrocie, gdzie w zasadzie powinien być wynik do jaja i mecz bez historii. Ale dzięki właśnie takim walczakom wciąż są nowi fani tej dyscypliny.
Przesyp, wysyp.
Nie za bardzo wiadomo, jak można określić w kulturalnych słowach to, co wyczyniali niektórzy faworyci. Myślę, że tacy snookerzyści jak Mark Selby, Stuart Bingham, Mark Williams czy Judd Trump powinni sami źle się czuć z taką grą. Gorzej niż ich prawdziwi fani już naprawdę nie może być.
O frekwencji słów kilka.
Turniej finałowy cieszył się nienajgorszą frekwencją względem wojaży na drugi koniec świata w celu rozegrania APTC. O ekspansji i efektach zamierzonych wspominałem już nie raz. Warto zwrócić uwagę, że turnieje PTC na Starym Kontynencie, względem tych podróży azjatyckich, cieszą się wielkim powodzeniem. Jako przykład można podać oba polskie turnieje - w Gdyni i Warszawie.
Barry Hearn i pomysłów sto.
Każdy, kto myśli, że pomysł z listą zarobkową w ramach rankingu jest ostatnim pomysłem już nie takiego nowego prezesa - podejrzewam, że się myli. Kibice liczą na jak największą częstotliwość oglądania ulubieńców w akcji, ale ci pokazują zaś, że nie zawsze przekłada się to na jakość. Którą drogą podąży Hearn w nowym sezonie, dowiemy się niedługo. Mi, jako osobie piszącej ten oto tekst z kraju, gdzie w historii był jeden jedyny profesjonalista w postaci Kacpra Filipiaka, zależy najbardziej na jak największej liczbie turniejów PTC właśnie w Polsce. Bo nie oszukujmy się - szans na drugie "German Masters" na naszej ziemi nie mamy.
Coturniejowy przegląd faworytów na Mistrzostwa Świata
Z turnieju na turniej coraz trudniej typować faworytów Mistrzostw Świata. Niestety powodem nie jest wyrównany poziom, ale zaniżanie go dziwnymi porażkami. Jeśli dzisiaj miałbym wskazać faworyta do wygrania turnieju w Crucible, to byłby nim Neil Robertson. Ale czy tak naprawdę można faworyta wskazać po kilku meczach do raptem czterech wygranych frejmów w małej hali bez kibiców? Nie można.